Zarys historyczny wsi Jurków
Jak wskazuje nam nazwa, Jurków założył zasadźca o imieniu Georg i nastąpiło to zapewne gdzieś na przełomie XIII i XIV wieku. Wieś z pewnością jest młodsza od sąsiednich Raciborowic i Grodźca, powstała zaś po wycięciu części rosnącej tutaj puszczy. Współczesna nazwa wsi pochodzi bezpośrednio z nazwy historycznej Georgenthal na którą złożyły się dwa niemieckie wyrazy Georgen, czyli Jerzy i Thal – dolina. Dosłowna nazwa miejscowości oznaczałaby więc Dolinę Jerzego. Z wykorzystaniem zdrobnienia od imienia Jerzy ustalono po wojnie nazwę wsi Jurków. Poza tym fragmentem historii, z opracowania panów Abramowicza i Olczaka dowiemy się również, że jest to niewielka wieś ulicówka, którą założono nad drogą biegnącą pomiędzy Raciborowicami i Grodźcem. Wieś otacza las, zwany niegdyś Gröditzberger Forst tj . Las Grodziecki. Na południe od Jurkowa, w tym właśnie lesie leży wzniesienie zwane Steifen Berg – Płuczkarskie Wzgórze, Fuchs Berg – Lisia Góra i Butter Berg – Góra Buttera.
Znacznie więcej informacji znają rodowici mieszkańcy Jurkowa, którzy w mniej więcej około 2001 roku zostali obdarowani materiałem o historii Jurkowa przygotowanym przez Helmuta Fabig – dawnego mieszkańca Jurkowa, który wieś tę opuścił w 1946 roku. Poświęcił tę kronikę od roku 1020 do 1946 jurkowiczanom, jako wyraz tęsknoty za wsią. Oryginalny tekst z języka niemieckiego przetłumaczyła Pani Monika Księżyk – o której na pewno pamiętają czytelnicy Gminnej Biblioteki Publicznej im. Adama Mickiewicza w Raciborowicach Górnych.
Według tekstu kroniki, w miejscu Jurkowa istniała już w 1020 roku niewielka wieś Nixdorf . Podczas wojny 30-letniej Nixdorf zostało całkowicie zniszczone przez żołnierzy „Wallenstein Truppen”, którzy rozpoczęli okupację wsi 5 października 1633, a następnie w 1646 wieś spalili. Mieszkańcy, którzy schronili się w lasach zostali wymordowani. Lasy od Nixdorf do Grodźca nazwano wówczas „Zbrodniczą Ziemią”.
Po wojnie, w roku 1675 Książę Legnicki Georg Wilchelm dał rozkaz odbudowy wsi. Jako pierwszy został odbudowany dom nr 26, który należał przed spaleniem do nieżyjącego Georga Gotfrieda Magdeberg. Budynek został przydzielony sędziemu o nazwisku Scholz, od tego też czasu datuje się jego działalność sądowniczą w Jurkowie. Sama wieś swoją nazwę otrzymała na pamiątkę jej budowniczego -Księcia Jerzego.
Wieś Nixdorf istniała aż 980 lat, Jurków zaś licząc do 2008 roku - 333 lata, co oznaczałoby, że Jurków jest najstarszą wsią w Gminie Warta Bolesławiecka.
Pierwszym nauczycielem, jaki pojawił się we wsi, był Johan Fridrich Weisbrodt z Raciborowic – zamieszkał on w domu nr 25 i począwszy od 1724 roku zajął się nauczaniem i ogrodnictwem. Po jego śmierci, w 1767 roku jego obowiązki przejął Jeremiasz Scholz, a 11 listopada 1771 roku do wsi przybył pierwszy wyuczony nauczyciel Johan Krebo Gettlib z okolic Jeleniej Góry. W 1775 roku we wsi zbudowano pierwszą szkołę, którą 6 października pobłogosławił pastor Henoel z Wilhelmsdorf (Sędzimirowa) przy współudziale sędziego Schulza i wielu mieszkańców.
W 1776 roku Gottfried Zimmermann wybudował dla „górnej wsi” studnię i założył żuraw. Obudowana domkiem drewnianym studnia służyła mieszkańcom aż do 1934 roku, w którym wyposażono ją w motopompę, następnie wprowadzono do niej stalowe rury i poprowadzono wodę do każdego domu w „górnej wsi” aż do szkoły. Studnia nazywana „Plupenberg” była eksploatowana do 1946 roku, a była położona na posiadłości Rudolfa Lessig, budynek nr 25.
W 1788 roku wieś liczyła 92 punkty przeciwogniowe, 1 szkołę, 1 budynek sądu, 1 leśniczówkę, 28 budynków mieszkalno-gospodarczych i 45 własnościowych domów. Wieś w tym czasie liczyła 404 mieszkańców.
Dnia 2 września 1793 roku Johan Krebo przeszedł na emeryturę, a na jego miejsce przybył w 1798 roku z Rosental Carl Gottfried Baumann. Kolejno nauczanie od 1808 roku prowadził Stein – równocześnie nauczyciel w Grodźcu. W 1810 roku szkoła została rozbudowana i w lepszym stanie oddana do użytku uczniom.
Okres wojny napoleońskiej był dla wsi tragicznym. W 1813 roku wojska francuskie w dniu Wniebowstąpienia Pańskiego weszły do wsi. Mieszkańcy zostali obrabowani, kobiety zgwałcone. Na wieś nałożono wysoką kontrybucję, której mieszkańcy nie mogli udźwignąć – wieś w tym czasie bardzo zubożała.
W roku 1827 wieś posiadała 1 szkołę, 1 zameczek, 16 ogrodnictw, 28 małych gospodarstw rolnych, 53 domy, 416 mieszkańców, w tym 8 katolików.
W latach 1906 – 1908 z pomocą architekta Bodo Erhardta odbudowano zniszczone domostwa w Jurkowie. Do 1939 roku działał we wsi tartak będący własnością Paula Hellera. Ewangelicy i protestanci mieszkający we wsi uczęszczali do kościoła w Grodźcu, zaś mieszkańcy wyznania katolickiego – do Raciborowic.
W latach 1938-1944 zostały otwarte 3 szyby, z których wydobywano rudę miedzi. Jeden z nich – upadowy – był zlokalizowany między Jurkowem i Garcówką, pozostałe w Iwinach i Lubkowie.
Szkoła prowadzona była przez jednego nauczyciela. Do południa uczyły się dzieci od 4 do 8 klasy, po południu od 1 do 3 klasy. Dzieci i młodzież brały udział w teatrzyku organizowanym przez nauczyciela, a z przedstawieniami wyjeżdżały do innych miejscowości. We wsi czynna była tzw. „Spinnstube” – pokój, w którym kobiety przędły wełnę i tkały. Z tej tkaniny powstawały stroje śląskie noszone w Karkonoszach i na całym Dolnym Śląsku.
Wieś miała 2 km długości ze wschodu na zachód, do 1946 roku było w niej 85 domów, a w wyniku spisu powszechnego wykonanego 30 maja 1930 roku wieś liczyła 380 mieszkańców.
Na wchodzie wsi, w górnym Jurkowie, przy lesie stoi leśniczówka wybudowana w 1900 roku przez W. von Dirksen . Mieszkał w niej aż do swojej tragicznej śmierci w 1945 roku leśniczy Langer. Prawie na środku wsi stoi szkoła, w której mieszkał z rodziną Oskar Bothe – nauczyciel. Wieś posiadała w tym okresie wielu rzemieślników, a wśród nich byli piekarz prowadzący również sklep spożywczy - Richard Haupt, kowal - Wilhelm Thieler, stolarz – Alfred Haring, kołodziej – Martin Heller, szewc, budowniczy studni – Max Bittner, rzeźnik ze sklepem mięsnym – Rudolf Siegel. We wsi działał tartak, gospoda, poczta.
Wśród mieszkańców pojawiają się także nazwiska polskie: Sokołowski i Regulski, bądź Rogulski Paweł.
Wieś posiadała niewielu rolników – większość z mieszkańców pracowała w wapiennikach i Cementowni w Raciborowicach, w kopalniach rudy miedzi, w lesie i leśnictwie. Większość mieszkańców posiadała własne domy i małe działki rolne o powierzchni około 1 morgi (0.25 ha). Mieszkańcy hodowali drób, trzodę chlewną, kozy i krowy, co ciekawe – krowy były wykorzystywane do pracy na działkach rolniczych.
Tak jurkowiczanie żyli, mniej lub bardziej szczęśliwie, aż do czasów II wojny światowej. W styczniu i lutym 1945 roku front wojny zbliżył się do Dolnego Śląska. Mieszkańcy otrzymali rozkaz opuszczenia swoich domostw, jednak mieszkańcy Jurkowa nie zrobili tego. Już 12 lutego 1945 roku do wsi wkroczyli pierwsi żołnierze sowieccy. Do 3 maja 1945 roku mieszkańcy przeżyli terror. Byli okradani, kobiety wielokrotnie gwałcone, kilka osób rozstrzelano. 6 marca wszyscy mężczyźni do 60 roku życia i starsi zostali zabrani jako jeńcy wojenni i wywiezieni do Związku Radzieckiego.
Wspomnienia ostatnich dni pobytu na terenie rodzinnej wsi są w pamięci Niemców równie traumatycznym przeżycie jak te, które zgotowali Polakom wywołując II wojnę światową. Nie mnie jednak to oceniać.
Przytoczę więc poniżej fragment opisujący ostatnie miesiące wojny widziany oczyma kronikarza Helmuta Fabig urodzonego w Jurkowie 3 maja 1931 roku, w domu nr 26.
„W czerwcu 1945 roku do wsi przyjechali żołnierze polscy – wygnali mieszkańców z domów, pozwalając zabrać tylko parę rzeczy na wózki ręczne i ustawili przy ulicy. Mieszkańcy Górnej wsi ustawieni zostali na ulicy Garncarskiej, przy leśniczówce. Polscy żołnierze prowadzili mieszkańców pieszo do Iwin, na następny dzień do Bolesławca i dalej aż do Birkenbruk – Brzeźnik, tu żołnierze ich zostawili. Po 14 dniach wszyscy wrócili do Jurkowa. Jesienią 1945 roku przybyły rodziny z Galicji, z okolic Lwowa do Jurkowa. Ich ojczyzna została przydzielona Ukrainie i ZSRR, a oni musieli ją opuścić. Ich nową ojczyzną zostały Jerzowice-Jurków. Polacy i Niemcy żyli razem w Jerzowicach – Jurkowie; dziękujemy im za przyjaźń. W domu nr 75 mieszkał Paul Weinhold – sołtys do lutego 1945 roku, tu też mieszkał polski sołtys Ambroczko. W 1945 od czerwca do lipca rozkazem polskich władz 2/3 mieszkańców miało opuścić Jerzowice-Jurków. Polscy osiedleńcy wozami konnymi wieźli Niemców do Chojnowa. Tam zostali załadowani do wagonów towarowych i odesłani w kierunku Niemiec, do strefy okupowanej przez Anglików. 12 listopada pozostali Niemcy, oprócz jednej rodziny, musieli opuścić Jerzowice-Jurków i przebyć 50 km w kierunku Legnicy. Znów wieźli ich polscy osiedleńcy wozami konnymi, dobrowolnie, z własnej chęci(...) w Legnicy załadowano ich do wagonów towarowych w kierunku Brandenburg, do strefy okupowanej przez Sowietów. Ostatnia rodzina pani Berty Konrad z 5-ciorgiem dzieci z domu nr 10 mogła pozostać do Zielonych Świąt 1947 roku(...). Dawniejsi „jurkowiczanie” rozproszeni zostali po całych Niemczech, gdzie znaleźli nowe domy, niektórzy wyjechali do USA, Kanady. Bardzo wielu jeńców żołnierzy i jeńców „cywilnych” nie wróciło z ZSRR – stracili tam swoje życie. Po 54 latach już nigdy nie wrócą...”
Małgorzata Kwiatkowska, fragment książki „GMINA WARTA BOLESŁAWIECKA w zarysie dziejów i w dobie samorządności”, rok 2008